Preview Mode Links will not work in preview mode

Oct 24, 2020

Od soboty cała Polska znalazła się w czerwonej strefie. To nowa rzeczywistość. Zamknięte zostały bary i restauracje, dzieci do 16 roku życia przez sporą część dnia mogą wychodzić z domu tylko pod opieką dorosłych, a seniorzy mają pozostać w izolacji. Głównym problemem są dziś szkoły, które — jak stwierdził minister zdrowia Adam Niedzielski — stały się rozsadnikiem koronawirusa. Rząd próbuje się ratować, stopniowo wycofując dzieci z podstawówek i wysyłając starsze roczniki na naukę zdalną. To pokazuje jednak, że obóz władzy jest w panice i podczas wakacji nie przygotował żadnych wariantów ratunkowych dla szkół.

W mijającym tygodniu rząd podjął decyzję, że na Stadionie Narodowym w Warszawie powstanie szpital COVID-owy. Jeżeli rząd przekształca największy stadion w Polsce w szpital polowy, to znaczy, że sytuacja jest katastrofalna. W tej chwili gabinet Mateusza Morawieckiego jest jedyną siłą, która może zapanować nad wirusem — bo tylko rząd ma do tego instrumenty. Jeżeli PiS przegra tę walkę, to politycznie za to zapłaci. Tyle, że na porażce rządu w starciu z koronawirusem ucierpi społeczeństwo.
Czy rząd podejmuje logiczne działania względem szkół? Czego dowodzi decyzja o budowie szpitala na Stadionie Narodowym? Czy rząd w ogóle ma plan obrony nas wszystkich przed pandemią, czy działa po omacku?

Na początku rządów PiS, za czasów Beaty Szydło, do Sejmu wpłynął projekt całkowitego zakazu aborcji i karania kobiet przerywających ciężę. To projekt kojarzony ze ultrakonserwatywnym instytutem Ordo Iuris. Wybuchły wtedy „czarne protesty” i PiS się cofnął. Jedocześnie jednak obóz władzy przyjął ustawę „Za Życiem”, która miała zachęcać kobiety do rodzenia dzieci w sytuacji ciąży, kiedy płód jest uszkodzony — czyli wówczas, gdy zgodnie z prawem miały prawo do aborcji. Jednocześnie Kaczyński grał na czas wobec Kościoła i środowisk przeciwników aborcji — pozwolił swoim posłom, by do Trybunału Konstytucyjnego skierowali wniosek o uznanie za nielegalne przerywanie ciąży właśnie w sytuacji ciężkiego uszkodzenia płodu. Teraz, gdy zmagamy się z pandemią koronawirusa, projekt niespodziewanie trafił na wokandę, a sędziowie Trybunału Konstytucyjnego — prawie wyłącznie ludzie PiS — uznali, że usuwanie ciąży w takiej sytuacji jest niezgodne z Konstytucją. Jarosław Kaczyński osiągnął swój cel, bo praktyczna likwidacja legalnej aborcji wywołała ogromne protesty, a zaniedbania rządu w sprawie zwalczania pandemii zeszły na dalszy plan.
 Czy wizyty protestujących pod domem prezesa Kaczyńskiego, mogą być przygrywką do tego, co jeszcze przed nami? Skąd wiadomo, że decyzję o zaostrzeniu przepisów podjął osobiście Kaczyński?

Demonstranci protestujący przeciwko zmianie przepisów aborcyjnych, odwiedzili prezesa Kaczyńskiego pod jego willą na Żoliborzu, gdzie odbywa „autokwarantannę“. To eufemizm, który zaczyna robić karierę w obozie władzy. Kaczyński miał kontakt z chorym na COVID-19 posłem, ale nie ma dziś takiej siły w Polsce, która byłaby w stanie wysłać prezesa na formalną kwarantannę — z pełną izolacją, zakazem opuszczania domu i policją, regularnie sprawdzającą sytuację. Czym zajmuje się dziś Kaczyński? Zaostrza prawo aborcyjne i atakuje Unią Europejską. W obozie władzy mamy absolutny kryzys przywództwa. Polska znajduje się dziś w wyjątkowym momencie, a prezydent i prezes nie zdają egzaminu. Co się stało z liderami obozu rządzącego?