Jun 12, 2021
Dwie gwiazdy obozu rządzącego błysnęły odbitym, wschodnim
światłem. Ryszard Terlecki — zwany „Psem” od czasów hippisowskiej
przeszłości — postanowił pouczyć liderkę białoruskiej opozycji
Swietłanę Cichanouską, że jeśli będzie utrzymywać kontakty z
Platformą, to lepiej, żeby liczyła na pomoc Putina, a nie na rząd
PiS. Czy to sobotni wieczór przejął kontrolę nad kontem Terleckiego
na Twitterze? Czy to — jak drwi opozycja — skutki wąchanego przez
Terleckiego w młodość preparatu „tri”? A może to przesadna,
rutynowa buta, wszak Terlecki w imieniu Kaczyńskiego trzyma Sejm
twardą ręką? Nie, to całkowicie świadoma polityka PiS — polski MSZ
już wcześniej wysyłał do Cichanouskiej sygnały, że nie powinna się
bratać z polską opozycją. To pierwsza w historii polskiej polityki
sytuacja, gdy władza zakazuje wschodnim dysydentom kontaktów z
polską opozycją i jednocześnie każe wybierać między Warszawą a
Moskwą.
Odpowiedź przyszła dość szybko i wykazała całkowite dyletanctwo
rządu na najbardziej aktualnym froncie walki z Moskwą — w
Internecie.
Szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk — zwany „Druhem” z racji
długiej, harcerskiej przeszłości — postanowił ze swojego
prywatnego, darmowego konta pocztowego, zrobić główne źródło
przepływu informacji służbowych, narażając się na atak hakerów ze
Wschodu. Zaliczył włamanie na konto i media w serwisach
społecznościowych, które miał podpięte pod to konto. Podobny
problem ma jego małżonka, bo to na jej koncie hakerzy umieścili
link do ukradzionych Dworczykowi plików. Dziś na popularnym na
Wschodzie komunikatorze Telegram można czytać maile Dworczyka do
premiera, antyamerykańskie wynurzenia jego proputinowskiego
doradcy, czytać wojskowe analizy, oglądać zdjęcia rodzinne i
dokumenty osobiste.
Cóż na to władza, która wszędzie widzi długie ramię Moskwy, która
przerzuca czołgi na Wschód i która tropi dostawy sprzętu wojskowego
do Rosji? Otóż ta władza nic.
Hakerzy — czy ze Wschodu czy udający wschodnich — robią sobie jaja
z poważnego, najbardziej polskiego i bardzo narodowego gabinetu
najzupełniej bezkarnie. W sumie nie ma się co dziwić, skoro
koordynator specsłużb jest człowiekiem cyfrowo wykluczonym.