Jan 21, 2023
Nie będzie jednej listy opozycji w wyborach parlamentarnych — to
już pewne. Osinowy kołek w tę ideę — od kilku tygodni coraz mniej
prawdopodobną — wbił ostatecznie Szymon Hołownia. Momentem zwrotnym
stało się niedawne głosowanie w Sejmie w sprawie zmieniającej
wymiar sprawiedliwości ustawy o Sądzie Najwyższym, która ma
otworzyć drogę do wypłaty przez Brukselę pieniędzy z Krajowego
Planu Odbudowy.
Ustawa autorstwa PiS była twardo kwestionowana przez ziobrystów,
przez co rząd potrzebował wsparcia opozycji, by ją przyjąć.
Opozycja miała w tej sprawie współpracować — i wstrzymać się od
głosu, co oznacza nieformalne poparcie. Platforma, PSL i Lewica
rzeczywiście się wstrzymały, ale Hołownia na ostatniej prostej się
wyłamał — jego posłowie zagłosowali przeciw. Twórcy słuchowiska
politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz (ONET) oraz
Renata Grochal („Newsweek”) słyszą te tłumaczenia Hołownian: że
ustawa niezgodna z Konstytucją, że nie uzdrowi sytuacji w
trzymanych za twarz przez Ziobrę sądach, że pieniędzy z KPO i tak
nie uruchomi. Puszczamy to jednak mimo uszu z jednego powodu —
intencje stojące za Hołownią w tym głosowaniu były zupełne inne. On
nie głosował przeciwko ustawie. On nie głosował nawet przeciw PiS.
On zagłosował przeciwko opozycji, zwłaszcza Platformie. Jak
słyszymy, głosowanie to było konsekwencją fiaska poufnych rozmów
Donalda Tuska z Hołownią w sprawie wspólnego startu w wyborach.
Hołownia zdecydował, że do wyborów chce iść sam, więc elektoratu
musi szukać, odbijając wyborców innym partiom opozycyjnym. Dlatego
zaczyna się pozycjonować jako najbardziej antypisowski zawodnik po
stronie opozycji — to nisza, która ma mu zapewnić wejście do Sejmu.
Zauważamy jednakoż, że to trochę się kupy nie trzyma. Wszak rok
temu Hołownia oznajmił, że ma dość polityki opartej na podziale PiS
kontra anty-PiS i że ciągłe bycie przeciw Kaczyńskiemu nie ma
sensu. A dziś jest najbardziej przeciw PiS, pozując na
radykalniejszą wersję Tuska.
Choć Hołownia uwodzi elektorat nienawidzący Kaczyńskiego, to —
paradoksalnie — pokonanie PiS w najbliższych wyborach wcale nie
jest jego priorytetem. Priorytetem jest samodzielna pozycja w
kolejnym Sejmie po to, by przygotować się do walki o władzę, którą
przecież Kaczyński z Tuskiem w ciągu kilku najbliższych lat
osierocą.
W najnowszym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” Renata Grochal i Andrzej
Stankiewicz opisują także oscylator ministra Czarnka, który zamiast
dofinansować szkoły, pompuję kasę do fundacji swych kumpli z PiS na
wypadek porażki wyborczej z podzieloną opozycją. Zaglądają do
zmurszałych teczek polityków, którzy w PRL byli trepami w Ludowym
Wojsku Polskim, a dziś pozują na tuzy prawicy. Dokonują także testu
porównawczego davosowskiej angielszczyzny prezydenta i
premiera.
Oj, prezydent powinien wrócić do swego obyczaju nauki
ustawicznej.