Sep 24, 2022
Nie ma lepszego dowodu na to, że PiS jest formacją mistyczną,
nie zaś cyniczną. Oto okazuje się, że za odwołaniem cynika Jacka
Kurskiego z posady prezesa TVP stoi główna partyjna mistyczka
Janina Goss, niezrównana zbieraczka ziółek i parzycielka naparów.
Ta szamanka PiS jest dobrym duchem Jarosława Kaczyńskiego od
czasów, gdy — jeszcze przed erą kina moralnego niepokoju — próbował
on swych sił w obrazie dla zbuntowanej młodzieży „O dwóch takich,
co ukradli księżyc”. Goss nigdy kariery w filmie nie próbowała —
większość zawodowego życia spędziła jako radca prawny w łódzkiej
spółdzielni spożywców „Społem”.
Jedyne co łączy ją z kinem dla młodzieży to nieoficjalny partyjny
pseudonim „Tekla” — od imienia, które w kreskówce o pszczółce Mai
nosi dość odpychająca pajęczyca. Jedno się zgadza — w PiS wszyscy
się „pani mecenas” boją, jak pszczoły bały się Tekli. Długi staż u
boku prezesa, bezwzględna lojalność, a nade wszystko stałe
zaopatrywanie go w ziołowe mikstury i odciągające promieniowanie
kasztany — to wszystko pozwoliło jej wykończyć już niejednego
zawodnika. Ostatnim był Antoni Macierewicz, który chciał się
panoszyć w łódzkim PiS, traktowanym przez szamankę jako własne
księstwo.
Kurski musiał upaść na głowę — i nieprzeciętnie się obić — skoro
zdecydował się na konflikt z szamanką. A zdecydował się: w sierpniu
odwołał szefa łódzkiego oddziału TVP3 Błażeja Kronica, który był
wskazany przez Goss. Co więcej, Kurski osobiście pofatygował się do
Łodzi, żeby na spotkaniu w TVP dobitnie oświadczyć, że decyzji nie
zmieni nawet, gdyby chciał go zmusić sam Jarosław Kaczyński.
Mówiliśmy, że się porządnie obił, prawda? Staroświecka i
anachroniczna na co dzień Goss okazała się tym razem zaskakująco
postępowa. Zupełnym przypadkiem zdobyła — nie bójmy się tego
powiedzieć: wyczarowała — nagranie z tego spotkania. I razem ze
zdrowotnymi naparami sprezentowała je Kaczyńskiemu. Finał znamy —
„Kura” rozpaczliwie szuka pracy, rozpuszczając pogłoski, że będzie
ministrem cyfryzacji. Prawda jest taka, że na razie Kaczyński nie
chce go nawet wpuścić na korytarz na Nowogrodzkiej, gdzie
miłośniczka geranium ma stałą przepustkę. Pani Janino, twórcy
„Stanu Wyjątkowego” — Andrzej Stankiewicz z Onetu i Renata Grochal
z „Newsweeka” — gratulują skuteczności taśmowej mistyki. Może już
Pani odpuścić nakłuwanie kukiełki kurczęcia.
Żeby zostać ministrem cyfryzacji Kurski musiałby najpierw odebrać
tę fuchę Mateuszowi Morawieckiemu, bo formalnie to szef rządu i
jego Kancelaria Premiera odpowiadają za cyfryzację. Inna rzecz, że
Kurski ma nawet dalej idące ambicje — chce obalić Morawieckiego.
Włączył się w bunt przeciwko premierowi, którego motorem jest
minister od państwowych spółek Jacek Sasin. Spiskowców jest zresztą
więcej — także była premier Beata Szydło, szef MON Mariusz
Błaszczak czy marszałek Sejmu Elżbieta Witek.
Atakują Morawieckiego za błędy, które mogą się przyczynić do
porażki wyborczej PiS — chodzi głównie o zbyt późne zakupy węgla.
Morawiecki w odpowiedzi atakuje Sasina, podkreślając, że to on
odpowiada za spółki energetyczne, paliwowe i gazowe, które
drastycznie podnoszą ceny, jednocześnie pławiąc się w rekordowych
zyskach. Na razie Kaczyński premiera nie wymieni, bo kryzys
energetyczny nie dotarł jeszcze do portfeli wszystkich Polaków.
Jednak jeśli jesienią lub zimą ludzie będą wściekli, to Morawiecki
może stracić fotel. Podczas dyskusji na ostatnim posiedzeniu
Komitetu Politycznego PiS jako potencjalni następcy najczęściej
wskazywani byli Mariusz Błaszczak i — to nowość — Elżbieta Witek,
przyjaciółka nienawidzącej premiera Beaty Szydło.
Przy okazji byłby to triumf Zbigniewa Ziobry, który od lat stara
się — też pod rękę z Szydło — wysadzić z fotela Morawieckiego.
Renata Grochal wydała właśnie biografię Ziobry i opowiada w „Stanie
Wyjątkowym”, o co gra nadprokurator. A gra o to, co po Morawieckim.
I po Kaczyńskim.