Sep 4, 2021
W czwartek wieczorem w Dzienniku Ustaw opublikowane zostało
rozporządzenie rządu w sprawie ograniczeń wolności i praw w związku
w wprowadzeniem stanu wyjątkowego. Obostrzenia obejmują 183
miejscowości przy granicy polsko-białoruskiej. Rząd zabronił wjazdu
na ten teren i ograniczył dostęp do informacji o działaniach służb.
Zakazał też „utrwalania, nagrywania i fotografowania obiektów i
obszarów obejmujących infrastrukturę graniczną, w tym również
wizerunku funkcjonariuszy Straży Granicznej, policji i żołnierzy”.
Wyrzuceni zostali dziennikarze, działacze organizacji
pozarządowych, prawnicy i wszyscy ci, którzy interesowali się
sytuacją imigrantów na granicy polsko-białoruskiej. Tą jedną
decyzją rząd pozbył się politycznego kłopotu. Choć PiS co do zasady
zyskuje na antyimigracyjnej retoryce, to akurat obrazki tej jednej,
nielicznej grupki uchodźców — głodnych i zziębniętych — stanowiły
dla władzy coraz poważniejszy problem wizerunkowy. Żeby rozwiązać
ten problem, rząd sięgnął po rozwiązania radykalne — właśnie
wprowadzenie stanu wyjątkowego. Pretekstem są planowane
rosyjsko-białoruskie manewry wojskowe. Szkopuł w tym, że Putin z
Łukaszenką regularnie, co roku musztrują przy naszych granicach swe
oddziały. I nigdy dotąd żaden rząd, w tym rząd PiS, nie urządzał z
tego powodu alarmu. Bardziej więc chodzi o uchodźców, nie zaś o
spadkobierców Armii Czerwonej. Symptomatyczne jest zresztą to, że w
rozporządzeniu o stanie wyjątkowym o wschodnich manewrach nie ma
ani słowa. To, że chodzi przede wszystkim o ukrycie imigracyjnego
kłopotu, potwierdzają pierwsze działania władz — dwóch dziennikarzy
Onetu już dostało zarzuty za relacjonowanie sytuacji imigracyjnej
na pograniczu. Rząd PiS chce wyrzucić media z terenu objętego
stanem wyjątkowym, choć przecież nawet wojny są przez dziennikarzy
relacjonowane.
Biorąc pod uwagę sytuację w kraju, w kompletną próżnię trafił
Campus Polska Przyszłości, który w Olsztynie zorganizował Rafał
Trzaskowski. Gdy PiS elektryzuje opinię publiczną wizją tabunów
nieprzewidywalnych imigrantów i ruskich tanków pod naszą granicą,
goście Trzaskowskiego debatowali o związkach partnerskich i
pozbawianiu Kościoła przywilejów. Wynik tego korespondencyjnego
pojedynku może być tylko jeden — to PiS uchodzi za formację twardo
stąpającą po ziemi, a Platforma za lekkoduchów. Rząd umiejętnie
kreuje atmosferę strachu i jednocześnie prezentuje się jako gwarant
bezpieczeństwa. Ten stary jak świat polityczny trik działa —
sondaże pokazują, że większość Polaków popiera działania rządu w
sprawie imigrantów, a krytykuje przygraniczne happeningi opozycji.
O tym wszystkim posłuchają państwo w najnowszym odcinku słuchowiska
politycznego “Stan po Burzy”, które prowadzą Agnieszka Burzyńska z
“Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu.