Preview Mode Links will not work in preview mode

Oct 9, 2021

Trybunał Konstytucyjny składający się niemal wyłącznie z nominatów PiS uznał, że polskie prawo jest dla dla niego ważniejsze od prawa europejskiego. Jest oczywiste, że Julia Przyłębska wykonała rozkaz, który dostała z centrali PiS — to cały przepis na jej karierę. Czyżby orzeczeniem TK Jarosław Kaczyński chciał jasno pokazać, że będzie robił co mu się podoba i nie zamierza ulegać Unii? Być może. Ale może być też tak, że orzeczenie Przyłębskiej to zasłona dymna, prężenie przez PiS muskułów na użytek własnego elektoratu. Po cichu bowiem przygotowywane są projekty ustępstw wobec Brukseli. Często się zdarza tak, że kiedy obóz władzy zamierza zrejterować — przed Unią, Ameryką czy Izraelem — wcześniej robi raban. Dokładnie tak dzieje w kwestii uchwał anty-LGBT, z których teraz kontrolowane przez PiS samorządy po cichu się wycofują — bez tego także kasa unijna byłaby zagrożona. Choć pani Julia powtarza, iż dokonała przełomowego, kopernikańskiego wręcz odkrycia, uznając, że polska Konstytucja ma wyższość nad prawem UE, to „Stan po Burzy” wie, że pani prezes tak się tylko przekomarza. Wszak takie przełomowe orzeczenie zapadło już w 2005 r., przyjął je Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem prof. Marka Safjana, znienawidzonego dziś przez PiS sędziego TSUE. W tym sensie Przyłębska tylko udaje, że zajmowała się wyższością Konstytucji nad unijnymi Traktatami. Wszystko po to, by ułatwić PiS sprzedanie swemu elektoratowi tej podlanej bielą i czerwienią opowieści, że polska Konstytucja jest najważniejsza. Rzeczywiste intencje są inne — jej salonowy towarzysz Jarosław Kaczyński kazał TK przyjąć orzeczenie, umożliwiające podważanie decyzji Trybunału Sprawiedliwości UE, które są nie na rękę PiS. Chodzi głównie o obsadę krajowych sądów, do których PiS wstawia swoich ludzi, na co TSUE się nie godzi. Czemu więc Przyłębska ściemnia, że bada unijne traktaty pod kątem zgodności z polską Konstytucją, podczas gdy chce zablokować wyroki TSUE? To proste — bo zgodnie z Konstytucją — Trybunał nie może kwestionować orzeczeń TSUE.
Biel i czerwień — swoisty patriotyczny szantaż — to zresztą częsta metoda stosowana przez PiS i wewnątrz PiS. Wydawca Adam Borowski — kumpel szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka — słynie z tego, że publikuje albumy o historii Polski. Dużo orłów, bieli i czerwieni, ciężkich okuć i półskórków, czyli skórzanych grzbietów — polski patriota musi to kupić.
Niestety, albo w Polsce brakuje patriotów, albo albumy są słabe — nikt nie chce ich kupować. Borowski postanowił się więc zwrócić się z pomocą do Dworczyka, naciskając na kupno przez Kancelarię Premiera albumu “Niepodległa 1918" — Dworczyk wysupłał 80 tys. zł.
Borowski ma prosty patent na biznes. Wyciąga od państwa za darmo materiały archiwalne, potem je oprawia w skóry oraz graweruje — i sprzedaje państwu to, co od niego dostał.
Borowski został zdemaskowany w mailach Dworczyka, które wyciekają od miesięcy. Sytuacja jest dla PiS coraz trudniejsza, dlatego Dworczyk był kandydatem do dymisji. Ale choć w najbliższych dniach dojdzie do rekonstrukcji rządu, to szef Kancelarii Premiera może spać spokojnie. W swym słuchowisku politycznym „Stan po Burzy” Agnieszka Burzyńska z „Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu ujawniają, kto wejdzie do rządu oraz kto dołączy do PiS.