Apr 9, 2022
Wojna w Ukrainie nie zmieniła polityki europejskiej Jarosława
Kaczyńskiego. Mijający tydzień dobitnie pokazał, że szef PiS
zamierza walczyć na dwa fronty — i z Moskwą i z Brukselą.
Z jednej strony Kaczyński wciąż podtrzymuje swój pomysł wysłania na
Ukrainę wojsk NATO jako sił rozjemczych, ale gotowych walczyć. Z
kim walczyć? To oczywiste — z Rosjanami. Nie ma się co dziwić, że
pomysł szefa PiS został całkowicie storpedowany przez kraje NATO na
czele z Amerykanami, które — choć w większości gotowe dostarczać
Ukrainie broń — chcą uniknąć ryzyka otwartego starcia z Rosją. Z
drugiej strony i Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki
intensyfikują ataki na Unię Europejską i duże kraje Zachodu,
głównie Niemcy i Francję. Szef PiS atakuje unijne instytucje, które
naliczają Polsce kary finansowe i nie chcą uruchomić pieniędzy na
realizację Krajowego Planu Odbudowy. Kaczyński uderza coraz
brutalniej — zarzuca instytucjom Unii „nienawistny antypolonizm”,
zaś zachodnim politykom — że są skorumpowani przez Putina.
Jego tropem idzie Morawiecki. Premier zaatakował przywódców Niemiec
i Francji za — jak to określił — „negocjowanie ze zbrodniarzem”
Putinem. „Negocjowalibyście z Hitlerem, ze Stalinem, z Pol Potem?”
— pytał Morawiecki. W odpowiedzi prezydent Emmanuel Macron nazwał
go antysemitą i zarzucił mieszanie się w wybory prezydenckie we
Francji.
Co dadzą takie starcia PiS z krajami Unii? „Stan po Burzy” uważa,
że nic — poza zaognieniem relacji wewnątrz UE. W sytuacji, gdy
Polska potrzebuje wsparcia dla swych postulatów wprowadzenia
embarga na surowce energetyczne z Rosji, rząd powinien się skupić
na zakulisowych negocjacjach z kluczowymi graczami w Unii. Zamiast
tego prezes i premier wygłaszają szantaże moralne wobec krajów
Zachodu. Choć stoją za tym moralne racje, to publiczne ataki nie
pomogą skłonić Niemców czy Francuzów do poparcia pełnych sankcji.
To raczej dowód na polityczną słabość rządu wewnątrz UE, niż na
jego siłę. „Stan po Burzy” dokonuje egzegezy najnowszych wywiadów
Kaczyńskiego i pokazuje przykłady jego zaostrzającej się
antyunijnej polityki. Przy okazji Agnieszka Burzyńska („Fakt”) oraz
Andrzej Stankiewicz (Onet.pl) zauważają wyraźną zmianę w retoryce
Kaczyńskiego. Prezes PiS odcina się od niedawnych sojuszników
Marine Le Pen oraz Viktora Orbana, który proputinizm został
potwierdzony przez wojnę w Ukrainie. Nie ma się jednak co
przywiązywać do pohukiwań prezesa pod ich adresem — Kaczyński
potrzebuje sojuszników do walki z Brukselą, więc szybko może wrócić
do antyunijnego sojuszu z Francuzką i Węgrem. W przeszłości już nie
raz źle o nich mówił, by potem się na nowo do nich przytulać.
W związku z rocznicą Smoleńska Kaczyński nie tylko odgrzewa i
wynosi do rangi państwowej doktryny teorie zamachowe. Prezes mówi
wprost, że decyzja o zabiciu jego brata musiała zapaść na Kremlu i
odgraża się Putinowi. Ale jednocześnie przyznaje, że nie ma na to
dowodów — co oznacza, że jego teoria nigdy nie zostanie
zweryfikowana przez wymiar sprawiedliwości. Kaczyński raz twierdzi,
że do zamachu przekonują go dokumenty prokuratorskie, a innym razem
— że raport podkomisji Antoniego Macierewicza. Według informacji
„Stanu po Burzy” prawdą jest to drugie. Teorie zamachowe
Macierewicza czekały kilka ładnych lat na ten moment, gdy Kaczyński
zdecyduje się je poprzeć. Dziś Macierewicza obłaskawia nawet szef
TVP Jacek Kurski, który w przeszłości naśmiewał się z jego teorii i
wycinał go z pisowskiej telewizji.