Jun 25, 2022
Rośnie cena, za jaką szef PiS Jarosław Kaczyński dokupuje sobie
posłów. Początkowo stawką były stanowiska wiceministrów i stołki w
państwowych spółkach. Teraz po raz pierwszy Kaczyński kupił głosy
za posadę ministra konstytucyjnego — tak politycznie skorumpować
się dała Agnieszka Ścigaj, kiedyś związana z Kukiz'15 i PSL, a
ostatnio szefowa marionetkowego sejmowego kółeczka o dumnej nazwie
Polskie Sprawy. Ścigaj została ministrem od pomocy dla Ukraińców w
Polsce, choć rząd ma instytucje, które już się tym zajmują na czele
z Urzędem ds. Cudzoziemców oraz Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i
Administracji, gdzie jest nawet pełnomocnik rządu ds. uchodźców z
Ukrainy. To dowód na to, że sprawa jest banalna — to sztuczna teka
ministerialna, stworzona tylko po to, aby zdobyć sejmowy głos
Ścigaj i paru jej posłów. Dzięki temu balansujący na granicy
większości rząd PiS odetchnie z ulgą. Tyle, że za tę ulgę zapłacimy
my — apanażami dla pani minister, paliwem do jej służbowego
samochodu i pensją dla jej kierowcy. To strategia polityczna
Jarosława Kaczyńskiego jak w soczewce — liczy się nade wszystko
większość w Sejmie i nie ma nazbyt wysokiej ceny za ową większość.
Rozumiejąc aż za dobrze istotę politycznego cynizmu, autorzy „Stanu
po Burzy” Agnieszka Burzyńska („Fakt”) oraz Andrzej Stankiewicz
(Onet.pl) przypominają jednak pani minister Ścigaj epitety, jakie
kierowała pod adresem PiS nie dalej jak jesienią minionego roku.
Tak, na pewno PiS się zmienił, pani minister. Na pewno. A podoba
się Pani gabinet w Kancelarii Premiera?
W sumie jednak powinniśmy się cieszyć. Wszak po wielu groźbach,
Kaczyński wreszcie odszedł z rządu, a zatem zwolnił gabinet i żołd
na poziomie wicepremiera. Przecież gdyby tylko chciał, mógł dać
Ścigaj tę fuchę, prawda? Ale aż tak brawurowy prezes nie był.
Właściwie to w ogóle nie był brawurowy. Na swego następcę wybrał
najnudniejszego polityka PiS — Mariusza Błaszczaka, szefa MON, a
wcześniej MSWiA. Ale nie ma co ziewać, bo przy okazji Kaczyński
zasugerował, że to może być jego następca w partii. Szef PiS
zarzeka się, że odejdzie na emeryturę w 2025 r.
Autorów „Stanu po Burzy” ta 1234. deklaracja prezesa dotycząca
emerytury rozbawiła po raz 1234. Bo Kaczyński nie odejdzie nigdy.
Nawet gdyby się formalnie pozbył wszystkich stanowisk, to będzie
kierował PiS dopóki pozwoli mu na to zdrowie. A zatem Błaszczak nie
ma na razie co liczyć na zastąpienie prezesa, choć — obok
Morawieckiego, Ziobry, Kurskiego, Brudzińskiego czy Szydło — ma
takie ambicje, nawet jeśli je starannie ukrywa.
Szans na zastąpienie Kaczyńskiego na pewno nie ma Duda. Przy okazji
odejścia prezesa z rządu, prezydent został kolejny raz przez niego
upokorzony. Kaczyński o dymisji poinformował sam, dodając z
przekąsem, że „z tego co wie”, Duda przyjął jego „rezygnację“. A na
uroczystości odwołania przez prezydenta starych i powołania nowych
ministrów się nie pojawił. Przecież nie będzie mu jakiś Duda
dymisji wręczał. W dodatku pewnie chciałby się przy okazji spotkać,
a skoro nie rozmawiają od dwóch lat, to o czym mieliby teraz zacząć
gadać?