Feb 20, 2021
Platforma porzuca swe konserwatywne korzenie i kieruje się na lewo, popierając ułatwienia w dokonywaniu aborcji. Pierwszym poligonem dla nowej PO będą wybory prezydenta Rzeszowa, których ranga wykracza daleko poza Podkarpacie. W Rzeszowie odbędzie się próba generalna przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi. Władza już się kłóci w sprawie swego kandydata — to będzie ostre starcie PiS i Solidarnej Polski. Jarosław Kaczyński pacyfikuje koalicjantów, bo zagląda mu w oczy widmo utraty władzy. Zły sen prezesa to wolta posłów Jarosława Gowina i stworzenie przez nich rządu z opozycją. O tym wszystkim posłuchają Państwo w najnowszym odcinku podcastu “Stan po Burzy”, który prowadzą Agnieszka Burzyńska z “Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu.
Platforma za aborcją. Historie polityczne i osobiste
Nastąpiła zmiana epokowa. Po dwóch dekadach działalności,
Platforma Obywatelska zmienia swe oblicze ideowe. Popierając
aborcję do 12. tygodnia ciąży, partia porzuca umiarkowany
konserwatyzm i otwarcie zwraca się do elektoratu
liberalno-lewicowego. To może doprowadzić do buntu i odejścia grupy
posłów.
Platforma do tej pory popierała kompromis aborcyjny, bo sama była
światopoglądowo podzielona. W przyjętej dwie dekady temu deklaracji
ideowej partia uznała, że „prawo winno ochraniać życie ludzkie, tak
jak czyni to obowiązujące dziś w Polsce ustawodawstwo, zakazując
również eutanazji i ograniczając badania genetyczne”.
Kłopoty zaczęły się po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego. Część
bliższych lewicy polityków PO — choćby wiceszef partii Rafał
Trzaskowski — uznało, że nie ma powrotu do zerwanego przez PiS
kompromisu. Za zdecydowaną zmianą podejścia do aborcji opowiedział
się też Donald Tusk, który firmował wspomnianą deklarację z 2001 r.
— Dziś nikt nie chciałby bronić dawnego kompromisu aborcyjnego,
który jedynie polaryzował scenę polityczną. Skoro tego kompromisu
nie ma, to trzeba zostawić kobietom prawo do decyzji — powiedział
Tusk na spotkaniu z członkami Klubu „Gazety Wyborczej”.
Sprzeciwili się temu były szef PO Grzegorz Schetyna, były prezydent
Bronisław Komorowski, a także partyjni konserwatyści. Ten konflikt
narastał w ostatnich tygodniach. Konserwatyści go przegrali. Czym
to się skończy i czy konserwatyści opuszczą partię?
Fakty są takie, że Platforma może sobie dzisiaj uchwalać, co
jej się tylko podoba, ale nawet, gdyby wygrała wybory i stworzyła
rząd, to w perspektywie kilku lat nie jest w stanie zmienić
przepisów aborcyjnych. Przeszkodą będzie prezydent Andrzej Duda
oraz Trybunał Konstytucyjny, który przyjął interpretację
Konstytucji, zakazującą aborcji i nie tak łatwo będzie to
zmienić.
Platforma zdaje sobie z tego sprawę, ale zgłasza deklarację
ideową po to, by wyborcy wiedzieli, w jakim kierunku zmierza
partia.
A skąd wzięły się tak głębokie zmiany w Platformie Obywatelskiej?
Wielu polityków PO, kiedyś uważanych za konserwatystów, zmieniło
zdanie... pod wpływem żon i córek. Czasem stoją za tym głębokie,
rodzinne przeżycia. Przykładem tego, jest historia jednego z
czołowych polityków Platformy, uważanego kiedyś za konserwatywnego,
który przeżył śmierć dziecka, urodzonego z poważną wadą. Przed jego
narodzeniem nie myślał o aborcji, ale przeżycia żony po śmierci
dziecka zmieniły go kompletnie.
Na Podkarpaciu Ziobro bije się z Kaczyńskim
Z kolei władza żyje wyborami prezydenckimi w Rzeszowie.
Wieloletni prezydent z korzeniami w PZPR Tadeusz Ferenc zrezygnował
ze stanowiska i na następcę upodobał sobie Marcina Warchoła,
człowieka Zbigniewa Ziobry. Warchoł zamierza udawać kandydata
obywatelskiego, bo choć Podkarpacie jest konserwatywne, to Rzeszów
już nie. To nie podoba się Kaczyńskiemu, który wolałby kandydata
obywatelskiego, ale z PiS. Zarząd regionu podkarpackiego PiS wręcz
zażądał wystawienia własnego kandydata, zamiast popierania
Warchoła. Ale prezes ma nie lada dylemat. Czy wystawić własnego
kandydata i zaryzykować porażkę, czy poprzeć Warchoła, który dzięki
namaszczeniu przez Ferenca, ma bardzo duże szanse na
zwycięstwo?
Ważnym argumentem może być to, że gdyby Warchoł wygrał wybory na
prezydenta Rzeszowa, to zwolniłby się jeden fotel poselski w
Zjednoczonej Prawicy, które przejąłby nie Solidarnej Polski, a
przedstawiciel PiS. Na razie Ziobro i Kaczyński idą na zwarcie,
zupełnie jak w 2013 r., gdy byli skłóceni i bili się w wyborach
uzupełniających do Senatu na Podkarpaciu. Ziobro wystawił tam...
innego Ziobrę. A wygrał Zdzisław Pupa z PiS. Historia lubi się
potarzać, tyle, że wraca jako farsa.
Gowin spiskował z
opozycją
Napięte relacje Kaczyński ma wciąż także z drugim
koalicjantem. Wicepremier Jarosław Gowin wnosi o odwołanie z rządu
wszystkich polityków Porozumienia, którzy mu się sprzeciwiają. Nie
może tego jednak zrobić sam, więc prosi Jarosława Kaczyńskiego.
Prezes PiS nie może tego zrobić, ponieważ wszyscy ci, których Gowin
chce się pozbyć, uczestniczyli w próbie jego obalenia, inspirowanej
właśnie przez Kaczyńskiego. Gowin wie, że to Kaczyński stał za
“zamachem” na niego. Zdając sobie sprawę z tego, że nie może liczyć
na miejsca na listach wyborczych PiS dla siebie i swoich ludzi w
2023 r., Gowin rozmawia z opozycją. Kaczyński się obawia, że tuż
przed wyborami Gowin zrobi taktyczną koalicję z opozycją i odsunie
PiS od władzy, przejmując przy okazji TVP, by wyłączyć w kampanii
propisowską propagandę. W tej sytuacji obóz władzy może się
rozsypać — niepewne jest choćby zachowanie Ziobry. Taki wariant
wspólnego rządu anty-PiS był sondowany przez Gowina wiosną zeszłego
roku — co potwierdził sekretarz PSL Piotr Zgorzelski, który był
gościem w programie Onet Opinie. Kaczyński boi się takiej wielkiej
koalicji. Czy jest ona realna?