Sep 23, 2023
Co to był za tydzień! Jeszcze przed kinową premierą filmu
„Zielona granica” Agnieszki Holland o kryzysie migracyjnym na
pograniczu polsko-białoruskim, PiS rozpętało kampanię przeciwko
znanej reżyserce. Już sam trailer wystarczył, żeby prezes i
pomniejsi działacze popadli w polityczną gorączkę.
- Chodzi o to, by obrazić polski mundur, by obrazić Polaków! –
grzmiał na wiecu wyborczym Kaczyński, pytając w czyim to jest
interesie!? Prezes samokrytycznie przyznał, że choć motywacje Tuska
potrafi rozszyfrować w mig, to motywacji Holland nie rozumie. Ale
jak wiadomo lider PiS ma pamięć słona i od razu sobie przypomniał,
że ojciec Holland był „stalinowskim komunistą”. - Coś mi tam do
głowy przychodzi, ale nie będę tego w tej chwili omawiał – zdradził
swoim sympatykom prezes. Czyli świetnie państwu znana metoda „wiem,
ale nie powiem”, którą Kaczyński stosuje od lat.
Wyjątkowo tym razem prezydentowi udało się przebić prezesa.
Otóż Andrzej Duda powiedział, że na film Holland się nie wybiera i
ogólnie zgadza się z hasłem rzuconym przez jakiegoś strażnika
granicznego, znanym z niemieckiej okupacji „tylko świnie siedzą w
kinie”. Co prawda Duda nie wyjaśnił, czy teraz jesteśmy pod
pisowską okupacją, czy ktoś inny nas najechał (znowu źli Niemcy?),
ale do kina chodzić nie wypada.
Jednak Duda, który gościł w Nowym Jorku na sesji Zgromadzenia
Ogólnego ONZ, miał większa problemy niż film Holland. Musiał
odnieść się do słów prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego,
który w reakcji na polskie embargo na ukraińskie zboże, powiedział,
że „niektórym się może wydawać, że odgrywają własną rolę, ale tak
naprawdę pomagają przygotować grunt dla moskiewskiego aktora”.
Nasza duma narodowa tego nie wytrzymała, a obrażony Duda odparował,
że „tonący wszystkiego się chwyta”. Skandal dyplomatyczny zatacza
coraz szersze kręgi. Do awantury włączył się premier, jedynka PiS-u
w Katowicach, który oświadczył, że Polska „już nie przekazuje
uzbrojenia na Ukrainę, my teraz sami się zbroimy w
najnowocześniejszą broń”. Morawieckiemu rzadko się zdarza wywołać
taki rezonans, ale tym razem największe światowe media zauważyły
wynurzenia polskiego premiera, komentując, że przez kryzys zbożowy
Polska kończy z dostawami broni dla oblężonego sąsiada. Dobrze, że
do wyborów zostały już tylko trzy tygodnie, bo w pogodni za głosami
Konfederacji gorące głowy z PiS mogłyby wypowiedzieć wojnę (na
razie werbalną) nie tylko Ukrainie.
Gorączka wyborcza udziela się nie tylko politykom, ale i
policjantom. Senator Krzysztof Brejza ujawnił w internecie zdjęcia
granatnika z gabinetu komendanta Szymczyka, który szef polskiej
policji wziął za … głośnik. My jako autorzy słuchowiska
politycznego na broni nie za bardzo się znamy, ale - dalibóg! -
głośnika to ustrojstwo darowane w Ukrainie nie przypomina. Z
pewnością możemy za to państwu powiedzieć, że głośniki nie
zostawiają takich dziur w murach, jak pocisk wystrzelony z
granatnika przez pana komendanta.
Panu Szymczykowi za zrujnowanie kilku pomieszczeń komendy włos
z głowy nie spadł, za to za trzymanie prawdziwego głośnika,
posłanka KO Kinga Gajewska została przez podwładnych pana Szymczyka
zawleczona do milicyjnej, przepraszamy policyjnej suki. Policjanci
bronili się, że pani posłanki nie poznali, więc nie wiedzieli, że
wlec jej nie powinni, bo ma poselski immunitet. A że przez megafon
próbowała zakłócać wiec wyborczy premiera, informując o aferze
wizowej PiS, to policja musiała jej ręcznie wytłumaczyć, że władzy
przeszkadzać nie wolno. Przecież prezes powiedział wyraźnie:
„proszę popierać i nie przeszkadzać”.
Gajewska i tak miała sporo szczęścia, że wyszła z tego cało,
bo akcją policji dowodził nadkomisarz „Dusiciel”, który podczas
innej interwencji tak chwycił za gardło działacza Lotnej Brygady
Opozycji, że chłop ledwie dychał.
Ale i policjantom należy się dobre słowo. Śląscy stróże prawa
błyskawicznie zatrzymali mężczyznę, który najpierw wyzywał posła KO
Borysa Budkę niewybrednymi porównaniami do Niemców i trzody
chlewnej, a potem postanowił przejść od słów do czynów. Próbował
wyrwać Budce telefon, przy okazji go szarpiąc. Gorączka wyborcza,
podlewana kampanijnym sosem, trwa. Temperatura wciąż rośnie.