Preview Mode Links will not work in preview mode

Sep 3, 2022

Długie lata czekał Jarosław Kaczyński na ten moment, gdy będzie mógł wypowiedzieć Niemcom finansową wojnę. Właśnie to zrobił — zażądał od Berlina reparacji za II wojnę światową, które oszacował na 6 bilionów 200 miliardów złotych — czyli szóstkę, dwójkę i jedenaście zer. Raport PiS o stratach wojennych z takimi wyliczeniami jest gotowy od 2019 r., ale czekał na odpowiedni moment, by stać się polityczną amunicją prezesa. A zatem moment jego użycia nie jest przypadkowy. Inflacja szaleje, bo ceny energii, paliw i żywności biją rekordy. Najbardziej zagrożeni są ludzie mniej zamożni, w tym wielu wyborców PiS. Kaczyński stara się im ulżyć, jak może — Sejm właśnie uchwalił nowe dopłaty do ogrzewania, a przedstawiciele obozu władzy przebąkują o 14. emeryturze na stałe, a w przyszłym, wyborczym roku dodatkowo o 15. emeryturze. Wszystko to zwiększa i tak gigantyczne zadłużenie państwa — w 2023 r. Polska musi pożyczyć blisko 270 mld zł, więcej o przeszło 35 mld zł w porównaniu z obecnym rokiem. Koszty obsługi długu mają w przyszłym roku zwiększyć się o prawie 154 proc. i sięgnąć 66 mld zł wobec 26 mld zł w tym roku. Prawda jest taka, że możliwości pożyczania pieniędzy i upychania długów poza budżetem się kończą. W tej sytuacji — gdy chleb jest coraz droższy, a woda w kranie coraz chłodniejsza — prezes PiS postanowił urządzić ludziom igrzyska. Kaczyński doskonale wie, że nie ma szans na szóstkę, dwójkę i jedenaście zer. Ba, zrobił wszystko, aby z reparacji zrobić antyniemiecki spektakl, a niewiele — by je zdobyć. Bo reparacje negocjuje się w ciszy, a głośny jest dopiero finał. Przykłady. W ostatnich miesiącach odszkodowania od Niemców wynegocjowały rodziny izraelskich sportowców, zamordowanych przez palestyńskich terrorystów podczas olimpiady w Monachium w 1972 r. Rodzinom 11 ofiar Niemcy zapłacą ok. 28 milionów euro. Ponad miliard euro trafi z kolei do Namibii — to dawna kolonia, w której Niemcy w latach 1904–1908 zamordowali około 100 tys. osób z plemion Herero i Nama. Najwięcej z nich cesarscy żołnierze zamęczyli, przeganiając na pustynię i odcinając od wody. Różnica jest taka, że Izraelczycy i Namibijczycy najpierw dyplomatycznymi kanałami negocjowali z Niemcami, a potem ogłaszali wypłaty. A Kaczyński zaczął od głośnego początku bez żadnych negocjacji, co mu daje gwarancje, że od Niemiec niczego nie dostanie. Zrobił dokładnie tak jak Grecy, którzy w 2019 r. — gdy groziło im bankructwo, a Berlin dopominał się cięć budżetowych — złożyli do Niemiec wniosek o niemal 300 mld euro reparacji za wojnę. Do dziś niczego nie dostali. Ale Kaczyńskiemu nie chodzi o wypłatę, chodzi o mówienie o wypłacie. Przypominanie Niemcom bestialstw ich przodków i wymachiwanie czekiem w postaci trzytomowego raportu o stratach wojennych to znakomite paliwo polityczne do samych wyborów. Kaczyński liczy, że nawet nieco przegłodzeni oraz zziębnięci wyborcy PiS uniosą się patriotyczną godnością i za rok po raz trzeci z rzędu dadzą mu władzę jako śmiałkowi, który ruszył na finansową wojnę z potężnym Berlinem. Raport PiS stawia w trudnej sytuacji liberalno-lewicową opozycję. Oczywiście Donald Tusk i liderzy Lewicy rozumieją tę grę, ale z drugiej strony nie mogą jasno odciąć się od reparacji — bo Kaczyński skorzysta z okazji, by kolejny raz zrobić z nich germańskich sługusów i zdrajców Polski. Opozycja wciąż zresztą nie jest gotowa do pełnej, wyborczej konfrontacji z PiS. Nie wiadomo bowiem, w jakich blokach PO, PSL, Lewica i partia Szymona Hołowni pójdą do wyborów. Ale faktem jest, że zaczyna się rysować pewien scenariusz. Widać to było wyraźnie podczas dysput liderów opozycji na imprezie Campus Polska w Olsztynie, którą organizuje Rafał Trzaskowski. Nie będzie jednej listy, będą co najmniej dwa lub nawet trzy bloki. Hołownia chce startować z PSL, co oznacza powstanie umiarkowanie konserwatywnej koalicji. Rozumiejąc to Donald Tusk zwraca się w kierunku lewicy i wprowadza zasadę, że na listy wpuści tylko zwolenników wprowadzenia prawa do aborcji do 12 tygodnia ciąży. To kopernikańska rewolucja w PO, która już jest krytykowana przez byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. O tym wszystkim w nowym słuchowisku politycznym „Stan Wyjątkowy” — które wyrasta z popularnego „Stanu po Burzy” — rozmawiają dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka.