Aug 27, 2022
Tak, to jest ten moment. Lada chwila wróci do nas wszystkich
prezes — wznowi swe wielkie, ogólnopolskie tournée, w ramach
którego odwiedzi każdy powiat i ogłosi nową, niezliczoną liczbę
wrogów Polski. Orientacyjny termin pierwszego, przedterminowego
show Jarosława Kaczyńskiego już znamy — między 6 a 8 września
podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu. Coraz bardziej wrogi wobec
Unii Europejskiej prezes będzie przekonywać, że jest po prostu
eurorealistą, a towarzyszyć mu będzie europoseł PiS Zdzisław
Krasnodębski. Ów oddany ideolog polityki Kaczyńskiego w ramach
eurorealistycznej rozgrzewki oświadczył właśnie, że w sumie to woli
Moskwę od Brukseli, bo jako przeciwnik jest dla rządu PiS
wygodniejsza. Wiadomo, Rosja to brutalna siła, po prostu tanki. A
Unia jest, jego zdaniem bardziej dwulicowa — walczy z Polską
wyjątkowo podstępnie. To sobie panowie pogadają, nie możemy się
doczekać.
Prezesa czeka zresztą pracowity wrzesień — będzie przecinał wstęgi
podczas oddawania wieloletnich, sztandarowych inwestycji rządów
PiS: przekopu przez Mierzeję Wiślaną oraz gazociągu Baltic Pipe z
Norwegii. Obie wymarzone konstrukcje mają być symbolicznym gestem
Kozakiewicza, który Kaczyński wysyła na Kreml. Przekop Mierzei ma
umożliwić wpływanie statków morskich do portu w Elblągu na Zalewie
Wiślanym bez potrzeby przepływania przez akweny rosyjskie. Z kolei
przez Baltic Pipe ma do Polski popłynąć gaz norweski, który zastąpi
dostawy rosyjskie. „Stan po Burzy” — który prowadzą w tym tygodniu
dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka — delikatnie
zauważa, że mimo przecinania wstęg w rocznicę ataku Armii Czerwonej
na Polskę we wrześniu 1939 r. na razie obie inwestycje niewiele
zmienią. Dojście do portu w Elblągu jest zbyt płytkie, by mogły tam
wpływać większe statki, a rząd PiS przepycha się z rządzącą miastem
opozycją, o to, kto wyłoży 100 mln zł na pogłębienie ostatniego
kilometra toru wodnego. Z kolei gazociąg tej zimy nie będzie w
pełni wykorzystywany, bo rurę co prawda można zbudować, ale potem
trzeba ją zapełnić, czyli znaleźć dostawcę gazu — a z tym jest
kłopot, bo do Norwegii pielgrzymują w tej chwili liderzy wielu
państw europejskich, znacznie zamożniejszych od Polski.
Z punktu widzenia prezesa te drobne niedogodności nie mają na razie
większego znaczenia — kluczowe jest to, że nowy polityczny sezon
PiS zacznie z przytupem, co ma zostawić w tyle opozycję na czele z
Donaldem Tuskiem. Szef Platformy — zazwyczaj mocno się pilnujący —
dał się nagrać, gdy przed wywiadem w TVN24 rozpaczał, że będzie
musiał kandydować w wyborach i wrócić do Sejmu. Pokazowe oburzenie
zademonstrował Mateusz Morawiecki, przekonujący, że praca na
Wiejskiej to zaszczytna służba dla narodu. „Stan po Burzy” z
małostkową lubością przypomina premierowi, że przez lata zamiast
tych zaszczytów wolał pracę za miliony euro w zarządzie banku i
generalnie żył z dojenia narodu. Jeszcze jedno — w naszej
redakcyjnej piwniczce odnaleźliśmy taśmy z ówczesnych biesiad
Morawieckiego z ludźmi Platformy, na których podniecał się
telefonami od współpracowników Tuska (nawet nie jego samego), piał
też z zachwytu nad Angelą Merkel. Co tu się zadziało, panie
premierze?!