Sep 7, 2024
Jest, a jakby go nie było. Ex-premier Mateusz Morawiecki zniknął
z pierwszej linii politycznego frontu. Ale to nie znaczy, że nie
uprawia polityki. Wręcz przeciwnie. Robi politykę w jej absolutnie
esencjonalnie formie — czyli jątrzy i knuje. Twórcy słuchowiska
politycznego „Stan Wyjątkowy” Andrzej Stankiewicz i Kamil Dziubka
odnajdują macki Morawieckiego w większości kluczowych politycznych
spraw, które dzieją się na prawicy. Jest Morawiecki skryty w aferze
Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, która może doprowadzić PiS
do politycznej katastrofy. Zakulisowo działa przy procesie wyboru
prezydenckiego kandydata z obozu PiS, co także może doprowadzić do
przetasowań na prawicy. Potajemnie knuje z prezydentem, który
ustawia się w coraz większej kontrze do prezesa PiS. Tak, tak — na
nasze oko pan Mateusz już rozpoczął cichą walkę o przejęcie schedy
po Kaczyńskim.
W tym wydaniu „Stanu Wyjątkowego” pokazujemy, jak Morawiecki topi
kolejnych wybrańców Kaczyńskiego do prezydentury. Cel jest prosty —
zmuszenie prezesa, aby na kandydata PiS wybrał Morawieckiego.
Prezes czuje pismo nosem i oficjalnie wyklucza takie rozwiązanie.
Ale to dopiero początek tej gry, w której Kaczyński — pozbawiany
kolejnych, całkiem ciekawych kandydatów — jest w coraz trudniejszej
sytuacji. Jeśli PiS przegra prezydenturę, to cały aparat władzy
będzie mniej lub bardziej bezpośrednio kontrolowany przez Donalda
Tuska. A on — nie miejmy wątpliwości — wykończy PiS. Może szybciej,
może wolniej — ale na pewno systematycznie.
Na nasze oko Kaczyński zaczyna powoli tracić społeczny słuch,
zresztą takie głosy słyszymy także z wewnątrz PiS. W tej chwili na
kandydata chce wyznaczyć szefa IPN, prawicowego radykała Karola
Nawrockiego. Jednocześnie prezes składa ofertę wszystkim
środowiskom narodowym. Chce zostać ich protektorem przed władzą
Tuska, którego służby zaczynają pukać do narodowców o poranku.
Kaczyński zadeklarował nawet, że po raz drugi w życiu pójdzie na
Marsz Niepodległości — pierwszy raz maszerował w 2018 r., za rządów
PiS, gdy w setną rocznicę odzyskania niepodległości podjął pierwszą
próbę podporządkowania sobie narodowców. Szkopuł w tym, że to
środowiska głośne, ale nieliczne. W dodatku sojusz z brunatnymi,
gładko przystrzyżonymi może odstręczyć wyborców środka, których
Kaczyński potrzebuje, żeby jego kandydat wygrał prezydenturę. Quo
vadis, prezesie?