Dec 19, 2023
Odbijanie państwa z rąk nominatów PiS idzie nowej władzy z
dużym trudnem. Tak, autorzy „Stanu Wyjątkowego” zdają sobie sprawę,
że rząd Donalda Tuska powstał raptem tydzień temu i nawet jeszcze
na dobre nie przejął ministerstw, o innych instytucjach nie
wspominając. Tyle, że — umówmy się — to miała być rewolucja. Tusk
obiecywał w kampanii szybkie decyzje i natychmiastowe skutki —
choćby w sprawie propagandy sączącej się od niemal 8 lat z TVP. I
co? I nic. Jeśli część propagandystów rzeczywiście zniknęła z
wizji, to tylko dlatego, że postanowili prewencyjnie się ulotnić,
spodziewając się szybkich działań nowej władzy. A władza w kwestii
działania przyjmuje uchwały — z których nic wynikać nie może.
Widać, że Donald Tusk jest zirytowany, dlatego we wtorek rano
oznajmił na Twitterze: „No to zapinamy pasy. Nowi szefowie służb, w
tym CBA, przyjęcie budżetu, odwołanie Kurskiego z Waszyngtonu - to
na początek dnia. Długiego dnia.”
Rzeczywiście, we wtorek nowa władza odwołała większość szefów
specsłużb, w tym szefa CBA Andrzeja Stróżnego, który najwytrwalej
się bronił, bo chroniła go kadencja.
Rząd przyjął też uchwałę na mocy której minister finansów będzie
reprezentantem Polski w Banku Światowym. Do tej pory Polskę
reprezentował prezes NBP, który do Banku Światowego w Waszyngtonie
wysłał w swym imieniu Jacka Kurskiego. Ta zmiana reprezentacji —
uznawana rzecz jasna przez prezesa NBP Adama Glapińskiego za
nielegalną — oznacza odwołanie Kurskiego. „Jestem przekonany, że
niezależnie od poglądów i sympatii politycznych akurat ta sprawa
nie wymaga żadnego uzasadnienia” — oznajmił Tusk. „Wskażemy
następcę w odpowiednim czasie. Ja mogę tylko zapewnić, że to będzie
ktoś, kto ma zielone pojęcie o bankowości i ekonomii, kto nie jest
hejterem, kto nie był szefem kampanii politycznej żadnej
partii”.
Tusk potrzebował skalpów, bo tego chce jego elektorat — rozliczeń.
Skoro nie daje się przejąć TVP, to trzeba było chociaż dopaść
Kurskiego. Wcześniej rząd rozwiązał podkomisję smoleńską, tyle, że
jej szef Antoni Macierewicz tylko na to czekał — ani myśli się do
tej decyzji stosować i liczy na rozróbę.
Wbrew zapowiedziom rządu dobrze się ma nie tylko Glapiński,
który inkasuje 27 pensji rocznie. Prezesem Orlenu pozostaje Daniel
Obajtek, który w kampanii wyborczej wszelkimi metodami wspierał
PiS, manipulując cenami paliw. O Julii Przyłębskiej nawet nie
wspominamy. Co prawda rząd zaczął drukować orzeczenia Trybunału
Konstytucyjnego z dopiskiem, że „zgodnie z wyrokami Europejskiego
Trybunału Praw Człowieka (...) Trybunał Konstytucyjny jest
pozbawiony cech trybunału”. Tyle, że w praktyce wygląda na to, iż
pani Julia jeszcze przez rok — do końca swej kadencji — będzie
pomagać PiS, uznając za niekonstytucyjne wszystkie działania nowej
władzy, które zagrażają prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, czyli
najwierniejszemu konsumentowi jej wiktuałów.