Nov 19, 2022
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet
Audio.
„Stan Wyjątkowy”. Tajemnice rakietowego wypadku. Kaczyński upokarza
Dudę. W Konfederacji wojna o kasęJeśli wierzyć premierowi, to rząd
od dawna ma wypracowane scenariusze na wypadek, gdyby wojna w
Ukrainie zagroziła Polsce. Jak to mówi Mateusz Morawiecki?
„Dysponujemy przynajmniej siedmioma bazowymi scenariuszami ataku
hybrydowego”.
Twórcy słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” — Andrzej
Stankiewicz (ONET) oraz Dominika Długosz („Newsweek”) zachodzą w
głowę, z którym z owych scenariuszy mieliśmy do czynienia, gdy w
Przewodowie na Lubelszczyźnie — zaledwie kilka kilometrów od
granicy z Ukrainą — spadły i wybuchły szczątki rakiety. I
dochodzimy do wniosku, że z żadnym — bo nie jesteśmy w stanie
założyć, że rząd postępował według opracowanych wcześniej
scenariuszy, gdy przypadkowa rakieta ze Wschodu zabiła dwie
osoby.
Najgorsze i najbardziej destrukcyjne było rządowe milczenie. Od
momentu tragedii przez ponad 8 długich godzin ani rząd ani
prezydent — o naczelniku państwa nie wspominając — nie przekazywali
właściwie żadnych informacji. Jednocześnie sekwencja działań
podejmowanych przez władzę wyglądała tak, jakby to Rosjanie
wystrzelili rakietę w kierunku Polski i to w dodatku celowo.
Wiadomo, czym to grozi.
Odtwórzmy tę wyglądającą groźnie sekwencję zdarzeń z wtorkowego
wieczoru. Do wypadku dochodzi ok 15.40. Z pierwszych wiadomości
wynikało, że doszło do wybuchu ciągnika, który wjechał na wagę na
terenie suszarni zbóż. Ale godzinę później już rząd wie, że sprawa
jest poważniejsza, bo ma informacje od wojska i służb ratunkowych.
My jako obywatele oficjalnie nie wiemy nic.
Przed 18.00 premier zwołuje w trybie pilnym rządowy Komitet Rady
Ministrów do spraw Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych.
Godzinę później „w związku z zaistniałą sytuacją kryzysową” — wciąż
nie wiadomo, jaką — premier w porozumieniu z prezydentem zarządzają
naradę w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. „Apeluję, aby nie
publikować niepotwierdzonych informacji” — mówi rzecznik rządu
Piotr Müller. Nie wiadomo, o jakie informacje chodzi, bo niczego
jednocześnie nie mówi.
O 19.41 minister obrony Łotwy pisze na Twitterze: „Zbrodniczy
rosyjski reżim wystrzelił rakiety, które wycelowały nie tylko w
ukraińskich cywilów, ale także wylądowały na terytorium NATO w
Polsce. Łotwa w pełni stoi po stronie polskich przyjaciół i potępia
tę zbrodnię“. Wydarzenia przyspieszają. Przed 20.00 agencja
Associated Press donosi: „Wysoki urzędnik amerykańskiego wywiadu
twierdzi, że rosyjskie rakiety doleciały do Polski, zabijając 2
osoby”.
Godzinę później stacja telewizyjna NBC dodaje: „Amerykański
urzędnik mówi, że nie jest jeszcze jasne, czy rosyjski pocisk
trafił w Polskę celowo czy przypadkowo”. Po 21.00 polskiego czasu
odzywa się prezydent Ukrainy. „Rosyjskie rakiety uderzyły w Polskę.
Wystrzelili rakiety na terytorium NATO. To jest rosyjski atak
rakietowy na bezpieczeństwo zbiorowe! To jest bardzo znacząca
eskalacja. Musimy działać” — wzywa Wołodymyr Zełenski.
Po 22.00 rzecznik rządu przyznaje po raz pierwszy: „Dzisiaj doszło
do eksplozji, która doprowadziła do śmierci 2 obywateli. Służby
wyjaśniają okoliczności. Podwyższono gotowość niektórych jednostek
na terenie naszego kraju. Sprawdzamy, czy pojawiają się przesłanki,
aby uruchomić art. 4. NATO”. Ów paragraf dotyczy sytuacji, gdy
zagrożony sojusznik prosi o konsultacje wewnątrz NATO — czyli
Polska czuje się zagrożona. A jednocześnie wciąż oficjalnie ani
słowa o rakiecie i wybuchu — choć nieoficjalne informacje już są w
mediach, a plotki plenią się w Internecie.
Po 22.30 Andrzej Duda rozmawia z prezydentem USA Joe Bidenem — to
jasny dowód, że sytuacja jest poważna. A kilkanaście minut później
agencja Reuters podaje, że ambasadorowie NATO spotkają się w trybie
pilnym na prośbę Polski. W dodatku po północy polski MSZ podaje, że
„na terenie wsi Przewodów spadł pocisk produkcji rosyjskiej, w
wyniku czego śmierć poniosło dwóch obywateli Rzeczypospolitej
Polskiej. W związku z tym zdarzeniem minister spraw zagranicznych
prof. Zbigniew Rau wezwał ambasadora Federacji Rosyjskiej do MSZ z
żądaniem niezwłocznego przekazania szczegółowych wyjaśnień“.
Wezwanie ambasadora to kolejny sygnał, że Polska obwinia Rosję.
Trudno to było odebrać inaczej, jak przygotowanie do zbrojnej
odpowiedzi. Konfrontacja NATO i Rosji? Naprawdę, było się czego
bać.
Dopiero w nocy rząd i prezydent zaczęli przebąkiwać, że nie
wiadomo, kto wystrzelił rakietę. Że to ukraińska antyrakieta, która
przypadkowo spadła na terenie Polski, przyznali dopiero następnego
dnia.
Twórcy „Stanu Wyjątkowego” rozumieją, że rząd bał się podawania
niepotwierdzonych informacji. Tyle, że — po pierwsze — od wojska,
służb i sojuszników wiedział bardzo szybko, że rakieta została
wystrzelona z terenu Ukrainy. Po wtóre — nikt nie oczekiwał
jednoznacznego wskazania winnych. Po prostu zabrakło informacji o
tym, że nie chodzi o wybuch ciągnika, tylko rakiety. I że — co rząd
także wiedział — był to wypadek, a nie atak. Bez takich zapewnień
cała sekwencja wydarzeń po wybuchu wyglądała na przygotowanie do
starcia z Rosją. A to groziło paniką.