May 18, 2024
Mówiąc szczerze, aż nam się trochę Andrzeja Dudy zrobiło
szkoda. Wreszcie, po wielu dniach efektownego lekceważenia
prezydenta, premier odwiedził Pałac Prezydencki. Tyle że skończyło
się to upokorzeniem prezydenta na jako własnym podwórku. Dla
jasności — Donald Tusk wcale nie zamierzał spotykać się z Andrzejem
Dudą, tylko zawitał na ceremonię wymiany ministrów, którą
przeprowadza prezydent. Jednak spragniony kontaktów z premierem
Duda wymusił godzinne spotkanie z cztery oczęta, na którym panowie
szczerze sobie wygarnęli. Przyłożyliśmy ucho tu i ówdzie i wiemy,
że prezydent i premier nie dogadali się w żadnej kwestii. Za to
jasno zapowiedzieli sobie nawzajem, że będą ze sobą walczyć — o
obsadę stanowisk w instytucjach unijnych, o nominacje
ambasadorskie, o zmiany w sądownictwie. Po spotkaniu Duda wymienił
Tuskowi ministrów, ale — wbrew sugestiom swego otoczenia — nie
skrytykował rządu ani premiera. Tusk za to nie miał litości —
zabrał głos po prezydencie i po prostu go zbeształ. Tak się składa,
że silna delegacja „Stanu Wyjątkowego” była na spotkaniu z
Andrzejem Dudą tuż po tej połajance. Zapytaliśmy więc prezydenta,
jak się z tym czuje. Mieliśmy zresztą kilka innych, równie
intrygujących pytań. Staraliśmy się choćby ustalić, kogo na myśli
ma były koordynator specsłużb i klient więzienia w Radomiu Mariusz
Kamiński, gdy ogłasza światu, że jeden z ministrów rządu Tuska ma
szemrane kontakty z Rosją. Z uników prezydenta wnosimy, że chodzić
ma o szefa MSZ Radka Sikorskiego. Mówiąc poważnie — to dość
groteskowa figura, że były szef służb sugeruje w Internecie, że
obecny minister to ruski agent. A prezydent, który powierzył mu
rządową tekę, nie zaprzecza.
Rozumiemy, że liderzy PiS na czele z Jarosławem Kaczyńskim
mają wieloletnie, zajadłe porachunki z Sikorskim, który ich
zdradził, dołączając do Platformy. Tyle że — prezesie, prezydencie,
koordynatorze — albo macie dowody, albo milczcie.
Swoją drogą, pisowcy do niedawna święcie wierzyli, że Sikorski
był agentem Jej Królewskiej Mości tak jak Bond. Teraz wierzą, że
jest bardziej Stirlitzem. Ale nie takie wolty w PiS widzieliśmy.
Wszak kiedyś Jarosław Kaczyński wierzył, że Unia zrobi z nas
pełnoprawnych Europejczyków. A teraz uważa, że przez Brukselę
stajemy się zwierzętami.