Jan 7, 2023
Pełnej wersji podcastu posłuchasz w aplikacji Onet
Audio.
Ach, ta sędziowska kasta! No przecież nadprezes powiedział już w
lipcu, co ma być, tak? A ma być tak, że pani Julia Przyłębska —
której specjalnością kulinarną jest chłodnik z buraków — pozostanie
szefową Trybunału Konstytucyjnego do końca swej sędziowskiej
kadencji w TK, a zatem do grudnia 2024 r. Było to prezesowskie
warknięcie ostrzegawcze wymierzone w prawników krytycznych wobec
władzy, którzy tak interpretowali ustawy PiS, że wychodziło im, że
od już w grudniu 2022 pani Julia powinna porzucić kierowanie
Trybunałem, pozostać szeregowym sędzią TK i skupić się na
kulinarnych ekscesach. Knowania tych niecnych prawników
współbrzmiały z pogróżkami Donalda Tuska, że gdy dojdzie do władzy,
to przepędzi Przyłębską na cztery wiatry — tym bardziej prezes czuł
się w obowiązku, żeby powarczeć. Sama Przyłębska była tak poruszona
zapowiedziami Tuska, że uderzyła w tony seksistowsko-geriatryczne.
„Mamy do czynienia z seksistowskim atakiem grupy mężczyzn, którzy
postanowili zniszczyć starszą panią, która kieruje Trybunałem
Konstytucyjnym” — oświadczyła.
A tu okazuje się, że ejdżyści i seksiści — a co gorsze,
przedstawiciele sędziowskiej kasty! — są znacznie bliżej pani
Julii, w opływających w luksus gabinetach TK przy Al. Szucha w
Warszawie. Aż sześciu chłopa z Trybunału wysmażyło do prezydenta i
Przyłębskiej oficjalne pisma, że nie jest już ona prezeską i czym
prędzej powinna rozpisać casting na swego następcę, najlepiej
każdego z nich. Dodawanie, że ci wszyscy wszyscy ejdżyści, seksiści
i kaściaki pochodzą z wyboru Zjednoczonej Prawicy jest zbędne —
wszak wszyscy członkowie TK zostali wybrani za rządów
PiS.
Nieoficjalnie wiadomo, że krytycznych wobec Przyłębskiej prawników
jest więcej, niż wyrywna szóstka, a pani prezes nie może być nawet
pewna lojalności miłośniczki sałatek warzywnych Krystyny Pawłowicz.
To by znaczyło, że los Przyłębskiej zawisł na włosku — wszystko
wskazuje na to, że ma przeciwko sobie większość z 15 sędziów
TK.
Twórcy „Stanu Wyjątkowego” — dziennikarze Onetu Andrzej Stankiewicz
i Kamil Dziubka — zastanawiają się, o co chodzi w tej rozgrywce. A
możliwości jest kilka. Może to bunt antyunijnych sędziów grających
z Ziobrą przeciwko gotowemu na kompromisy z Brukselą premierowi,
który jest stronnikiem Przyłębskiej? Może, choć na pewno nie jest
to główna oś rozgrywki. A może to operacja Kaczyńskiego, obliczona
na pobudzenie Przyłębskiej, pod której rządami Trybunał praktycznie
przestał działać i poza zleceniami politycznymi nie robi prawie
nic? To byłoby przewrotne, ale takie operacje są podstawowym
narzędziem w prezesowskim arsenale motywacyjnym. Najgorsza dla PiS
wersja jest taka, że to poważny, trudny do opanowania bunt — a to
najbardziej prawdopodobne.
W tym odcinku „Stanu Wyjątkowego” Andrzej Stankiewicz i Kamil
Dziubka tropią także paliwowe machlojki Orlenu, szukają zaginionych
dzieł sztuki z Magdaleną Ogórek i „Panem Samochodzikiem” oraz
ujawniają kulisy „afery opaskowej” podczas Sylwestra TVP z LGBT w
Zakopanem. Jest też smutny akcent. To pożegnanie państwa Joanny
oraz Jacka Kurskich, którzy — ku rozpaczy twórców „Stanu
Wyjątkowego” — naprawdę zamierzają wyemigrować z Polski,
osierociwszy cały naród. No, może prawie cały.