Aug 13, 2022
Tak, przyznajemy się: brakowało nam prezesa. Ku naszej rozpaczy
Jarosław Kaczyński zawiesił tournée po kraju, udając się na wakacje
— czym zapewne po raz pierwszy w życiu przedłożył interes własny
nad dobro Polski. Ale żeby nam nie było smutno, prezes udzielił
wywiadu sponsorowanej przez spółki państwowe — czyli z naszych
kieszeni — gazetce „Sieci”. W „Stanie po Burzy” oddajemy się swemu
ulubionemu zajęciu: egzegezie słów prezesa. Nie powiemy, prezes
jest w formie. Widać wyraźnie, że Kaczyński zakłada, że Bruksela na
stałe przykręciła kurek z pieniędzmi dla Polski — chodzi nie tylko
o Krajowy Plan Odbudowy, ale cały 7-letni budżet UE. A ponieważ dla
niego Unia to tylko i wyłącznie bankomat, zatem nasze członkostwo w
UE bez pieniędzy nie ma dla niego sensu.
To oznacza, że w ciągu najbliższego roku do wyborów, Kaczyński jest
gotów rozpętać prawdziwą wojnę z Unią, na końcu której może być
nawet wyjście Polski z UE, jeśli PiS ponownie wygra w 2023 r.
„Gdybym wiedział, że dadzą nam te główne pieniądze [z budżetu UE],
tobym miał inne podejście. Ale jestem przekonany, że chcąc Polskę
złamać i zmusić do pełnej uległości wobec Niemiec, zablokują także
te fundusze. Znajdą nowe preteksty. Wykazaliśmy maksimum dobrej
woli, poszliśmy na kompromisy, ale widać, że nie o to tu chodzi.
Jeżeli wygramy, stosunki z Unią Europejską będziemy musieli ułożyć
po nowemu” — wieszczy pierwszy urlopowicz.
Jest jeszcze jeden element, który zapowiada polityczną
radykalizację Kaczyńskiego. To coraz wyraźniejsze dystansowanie się
od premiera. To by się zgadzało: to Mateusz Morawiecki i jego
ludzie prowadzili w ostatnich latach politykę europejską, oni
obiecali Kaczyńskiemu, że ugłaskają Unię wściekłą na PiS za demolkę
sądów i szykanowanie sędziów krytycznych wobec działań rządu. Nic z
tego — Unia się ugłaskać nie dała. Nawet wojna w Ukrainie — wbrew
oczekiwaniom Kaczyńskiego — nie spowodowała zmiany jej krytycznego
stanowiska wobec działań PiS.
W tej sytuacji prezes musi znaleźć kozła ofiarnego. No a kto
zgodził się na budżet UE z klauzulą o wstrzymaniu wypłat w razie
naruszenia praworządności? Kto negocjował Krajowy Plan Odbudowy
tak, że dotąd kasa świeci pustkami? Kto namawiał na odpuszczenie
czystek w sądach, by nie drażnić Brukseli?
Tak, tak — pan Mateusz ma u prezesa wyraźnie pod górkę. Rozprawa z
nim jest logiczna, biorąc pod uwagę, że w PiS — dryfującym w
kierunku antyunijnym — Morawiecki pozostawał głównym politykiem
proeuropejskim. Nie przypadkiem, kiełkujący w PiS nurt krytyczny
wobec rządów Morawieckiego zyskuje coraz wyraźniejsze poparcie
Kaczyńskiego.
Premier w ogóle ma ciężki czas. Podlegające mu służby ochrony
środowiska opieszale podeszły do dramatycznych apeli mieszkańców
terenów nadodrzańskich. Przez niemal 3 tygodnie alarmowali oni, że
Odra została ciężko skażona, a ryby i inne zwierzęta padają tonami,
wypływając na brzegi rzeki. I co? I długo nic — dopiero teraz rząd
się budzi. Gdybyśmy byli małostkowi — a wszak nie jesteśmy —
moglibyśmy uznać, że to dlatego, że właśnie teraz skażona woda
zbliża się na Pomorze Zachodnie, gdzie swój urlop od walki o lepszą
Polskę lubi spędzać Kaczyński.
„Stan po Burzy” zauważa, że najbardziej biegli w tropieniu ścieków
są politycy Solidarnej Polski, którzy szlify zdobywali w bitwach
wokół stołecznej oczyszczalni Czajka. Przed każdymi wyborami
poszukiwali tam odchodów, którymi można byłoby obrzucić włodarza
stolicy Rafała Trzaskowskiego. Brylował w tym zwłaszcza Patryk
Jaki, który w 2019 r. po awarii Czajki atakował: „Przez prawie dobę
Trzaskowski ukrywał wyciek ścieków do Wisły. Warszawie grozi
katastrofa ekologiczna, zagrożone mogą być unikalne rezerwaty
przyrody. A spółka jest pełna zadowolonych z siebie działaczy PO”.
Ten sznyt z Jakiego pasuje dziś jak znalazł. Tyle, że ministrowie z
PiS ukrywali skażenie Odry tygodniami, katastrofa już jest, a
spółki wodne nadal pełne radosnych działaczy Zjednoczonej Prawicy.
I tylko pytanie jest, panie Jaki. Czemu tak jak jeździłeś pan pod
Czajkę tropić ścieki Trzaskowskiego, teraz nie zbierasz śniętych
ryb na swej rodzinnej Opolszczyźnie?