Jan 30, 2021
Julia Przyłębska dopchnęła kolanem uzasadnienie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, Jarosław Kaczyński dostrzegł boże dary u szefa Orlenu Daniela Obajtka, zaś Jacek Kurski znów zostanie ojcem — to będzie córeczka. O tych wszystkich wydarzeniach posłuchają Państwo w najnowszym odcinku podcastu “Stan po Burzy”, który prowadzą Agnieszka Burzyńska z “Faktu” oraz Andrzej Stankiewicz z Onetu.
Kulisy wojny o aborcję
W październiku minionego roku Trybunał Konstytucyjny praktycznie
zakazał legalnej aborcji w Polsce. Ekipa Julii Przyłębskiej
wykluczyła jedną z trzech legalnych przesłanek przerywania ciąży,
czyli trwałe uszkodzenie płodu — a to ponad 90 proc. legalnych
aborcji w Polsce. Wybuchły protesty, pojawiły się tłumy na ulicach,
obóz władzy musiał się cofnąć i nie wydrukował orzeczenia.
Twierdził, że czeka na jego pisemne uzasadnienie — choć z prawnego
punktu widzenia wstrzymywanie wydruku było nielegalne. No, ale było
pewne, że uzasadnienie prędzej czy później się pojawi. I pojawiło
się teraz, równie nagle co wyrok TK. Rząd szybko uruchomił drukarki
i zaostrzenie prawa aborcyjnego stało się obowiązującym prawem.
Jak wyglądały kulisy tej operacji zatytułowanej „czekamy na
uzasadnienie”?
W Trybunale Konstytucyjnym zasiadają sędziowie, którzy w ogromnej
większości są nominatami PiS — wyjątkiem jest Leon Kieres, były
senator PO i były szef IPN. Kieres wraz z sędzią Piotrem
Pszczółkowskim — dawnym adwokatem smoleńskim Jarosława
Kaczyńskiego, dziś odcinającym się od PiS — zgłosili zdania odrębne
do tego orzeczenia już w październiku. Uważali, że zaostrzenie
prawa aborcyjnego jest zbyt drastyczne.
Ale w minionym tygodniu, po opublikowaniu uzasadnienia do wyroku,
okazało się, że pojawiły się trzy kolejne zdania odrębne. Tym razem
nie do wyroku, tylko do uzasadnienia. Zgłosili je sędziowie z PiS:
Zbigniew Jędrzejewski, Mariusz Muszyński i Jarosław Wyrembak. Ten
ostatni twierdzi, że nie wie, w jaki sposób powstało uzasadnienie,
bo nie brał udziału w jego przygotowaniu.
Skąd więc wzięło się uzasadnienie? Było inspirowane przez PiS.
Przyłębska napisała je tak, jak jej to nakazano. Po jesiennym
orzeczeniu TK i protestach rządzący zrozumieli, jak wielu
fundamentalistów skierowali do TK. I doszli do wniosku, że jeśli
uzasadnienie będzie takie, jak orzeczenie, to dojdzie do rewolucji
na ulicach. Musieli więc sprawić, by uzasadnienie zapewniało furtkę
do przygotowania ustawy łagodzącej orzeczenie. Chodzi np. o ustawę
umożliwiającą przerywanie ciąży w razie śmiertelnych wad płodu.
Muszyński, Jędrzejewski i Wyrembak jako konserwatywni jastrzębie
zostali odsunięci od prac nad uzasadnieniem. Poznali jego treść po
fakcie i uważają, że uzasadnienie nie jest zgodne z orzeczeniem —
krytykują właśnie furtkę, którą zostawia. Przyłębska jednak
zrealizowała zadanie, które postawił przed nią PiS: dopchnęła
uzasadnienie kolanem, zapewniając tym samym możliwości ruchu
rządzącym. Czy obóz władzy z tego skorzysta?
Prezydent się miota. Czy Andrzej Duda ma jakąś wizję?
Prezydent Andrzej Duda zachowuje się w sprawie przepisów
aborcyjnych chybotliwie. W październiku, tuż po ogłoszeniu wyroku
TK, był przeszczęśliwy. Następnie, widząc protesty na ulicach,
zarówno on, jego żona, jak i córka stwierdzili, że kobiet nie
powinno skazywać się na heroizm. Duda przygotował więc projekt
ustawy, wedle którego w przypadku wad śmiertelnych płodu, będzie
możliwość dokonania aborcji. Kiedy protesty ucichły, prezydent
zapytany w TVN24 stwierdził, że on już nie jest gospodarzem tej
ustawy i trzeba o nią pytać Sejm.
Prezydent mówił w wywiadzie dla TVN24 jeszcze inne zaskakujące
rzeczy. Odniósł się między innymi do najnowszych pomysłów Zbigniewa
Ziobry na dyscyplinowanie niepokornych prokuratorów — zsyłka
kilkaset kilometrów od domu. Prezydent stwierdził, że jeśli komuś
się nie podoba, to zawsze może zmienić pracę. Mówi to ten sam Duda,
który w kampanii wyborczej 2015 r. krytykował swego konkurenta
Bronisława Komorowskiego za to, że poradził młodemu człowiekowi
(podstawionemu zresztą przez PiS), by zmienił pracę, jeśli brakuje
mu środków do życia. W przypadku Dudy jest jeszcze gorzej, bo
prezydent swą życiową radę skierował do urzędników państwowych.
Prawnicy pracujący dla państwa nie zarabiają ogromnych kwot, w
odróżnieniu od swych kolegów pracujących w sektorze prywatnym.
Najczęściej mają szlachetną motywację — chcą ścigać przestępców i
służyć państwu. Głowa państwa powinna ich więc szanować, a nie
sugerować, że są niepotrzebni.
Duda mówił też o działaniach policji, która podczas antyrządowych
demonstracji w ostatnich miesiącach zachowuje się coraz bardziej
brutalnie. Z jego wypowiedzi wynika, że dopóki policja nikogo nie
zabije, to wszystko jest w porządku. Czy podobnie mówił, gdy
policją kierowali ludzie PO?
Najsmutniejszy wniosek z wywiadu prezydenta dla TVN24 jest taki:
Andrzej Duda nie ma wizji na swą drugą kadencję. Nie przedstawił
żadnego pomysłu w obszarach, którym grozi koronawirusowa zapaść:
służbie zdrowia, edukacji, gospodarce. Ba, prawie o nich nie
mówił.
Obajtek mesjaszem władzy
W minionym tygodniu Jarosław Kaczyński wybrał się do
telewizji internetowej wPolsce.pl i udzielił pasjonującego wywiadu.
W sumie nie jest ważne, co w nim mówił. Ważne o kim nie mówił: o
Mateuszu Morawieckim. Premier, który widział się w roli przyszłego
lidera PiS, a sam prezes nazywał go „człowiekiem być może
najzdolniejszym po 1989 roku”, popadł w niełaskę. W 2021 roku
nadzieją dla Polski został — tu fanfary, a właściwie klaksony —
prezes Orlenu Daniel Obajtek!!! Jarosław Kaczyński stwierdził, że
Obajtek ma coś takiego, co daje sam Bóg. Niestety, nie powiedział,
co to takiego. Na pewno nie chodziło mu o akt oskarżenia w sprawie
korupcji, który prokuratura wycofała po dojściu PiS do władzy.
Czy słowa prezesa oznaczają zasadniczą zmienę w obozie władzy? Czy
Obajtek może zostać premierem? Ewidentnie coś się dzieje wokół
Morawieckiego. Ruszyła też giełda kandydatów na jego następcę. Może
Obajtek, a może Mariusz Błaszczak, a może Michał Dworczyk, a może
Jacek Kurski? Kto z nich bardzo chce, a kogo prezes nie chce?
Ciąża Kurskich i rocznica ślubu Ziobrów
Kurski po raz kolejny będzie ojcem! W minionym tygodniu ukazały
się zdjęcia państwa Kurskich, zrobione przez paparazzo „Faktu”. Nie
ma wątpliwości: prezes TVP i jego nowa żona niedługo zostaną
rodzicami. Wydarzenia nabrały przyspieszenia po tym, gdy 18 lipca
2020 roku państwo Kurscy stanęli na ślubnym kobiercu
w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w
Krakowie-Łagiewnikach. Był to
dla każdego z nich drugi ślub kościelny, bo wcześniej obojgu udało
się uzyskać rozwody kościelne. A dlaczego ślub Kurskich akurat w
tym sanktuarium, które podlega metropolicie krakowskiemu abp.
Markowi Jędraszewskiemu? Okazuje się, że Jacek Kurski przystąpił do
trudnych negocjacji z arcybiskupem z konkretną ofertą...
Śluby to zresztą delikatna sprawa w obozie władzy. W tym roku mija
dekada od ślubu cywilnego Zbigniewa Ziobry i Patrycji Koteckiej. To
był ślub jak się patrzy: w Urzędzie Stanu Cywilnego w Wieliczce, z
zaproszonymi fotoreporterami. Gazety donosiły: „Najpierw był cichy
ślub kościelny. Teraz Zbigniew Ziobro i jego wybranka,
spodziewająca się dziecka Patrycja Kotecka, przypieczętowali swój
związek ślubem cywilnym”.
Ta kolejność ślubów Ziobrów jest zastanawiająca. Wszak z punktu
widzenia prawa nie można wziąć ślubu kościelnego bez ślubu
cywilnego. W przypadku ślubu kościelnego ksiądz ma obowiązek
jednocześnie przeprowadzić ślub cywilny i poinformować o tym urząd
stanu cywilnego. Jest jednak pewna furtka. Czy państwo Ziobrowie z
niej skorzystali?